- Wyjdziesz później ? - Spytał Harry gdy wysiedliśmy z szkolnego autobusu.
Chwile zastanowiłam się nad odpowiedzią.
- Myślę, że tak. Muszę najpierw odrobić lekcje.
- Tak. Ja też. To może o 14:00 przy murku?
- Jasne! To do zobaczenia! - Pomachałam mu i weszłam do swojego domu.
Usłyszałam przytłumione krzyki pochodzące z sypialni rodziców. Kłótnia. Jak zwykle.
Westchnęłam smutno.
Zdjęłam buty i plecak po czym poszłam do kuchni gdzie znalazłam babcię i dziadka.
-Witaj słoneczko ! Jak było w szkole ? - Spytała babcia mieszając coś w garnku.
- Dobrze. Co dzisiaj na obiad ?
- Zupka.
Spojrzałam na dziadka siedzącego przy stole i czytającego gazetę.
Uśmiechnęłam się delikatnie i podreptałam do niego. Wgramoliłam mu się na kolana i oglądałam gotującą babcię.
- Babciu?
- Tak?
- Co się znowu stało? - Spytałam cicho, słysząc nieustające krzyki rodziców.
Babcia przerwała gotowanie i wymieniła spojrzenie z dziadkiem.
- Nie mam pojęcia, kochanie. - Powiedziała uśmiechając się smutno.
Otworzyłam oczy spoglądając na lekko zaróżowione niebo.
Leżeliśmy tak z Harrym na trawie od dobrych dwóch godzin.
Dobrze było czasem poleżeć w ciszy.
Ciszy była o wiele lepsza niż ciągłe odgłosy kłótni rodziców.
Nagle nad nami przeleciały dwie jaskółki.
- Spójrz ! - Krzyknęłam szturchając Harry'ego i pokazując mu palcem ptaki.
- Kocham jaskółki. - Przyznałam.
Harry spojrzał na mnie dziwnie.
- Dlaczego? To tylko głupie ptaki. - zmarszczył nos.
- Nie prawda. Wiesz, że symbolizują miłość? Długotrwały i nierozłączny związek?
- Tak ?
- No. Dziadek mi kiedyś opowiadał. Mówił, że jego jaskółką jest babcia. - Zachichotałam.
Harry spojrzał na latające nad nami jaskółki myśląc nad czymś.
- Wiesz co, Roni? Pamiętasz tego pana, którego widzieliśmy wczoraj w sklepie? Ten, który miał ten duży tatuaż na nodze.
Zmarszczyłam czoło próbując przypomnieć sobie o kogo chodzi.
- Ach, tak ! Pamiętam. Co z nim?
- Też sobie zrobię kiedyś tatuaż, żeby przypominał mi, że ty jesteś moją jaskółką.
- Jak ?! Jak mogłeś mi to zrobić?! Oszukiwałeś mnie przez te wszystkie lata. Wynoś się!
Chwile zastanowiłam się nad odpowiedzią.
- Myślę, że tak. Muszę najpierw odrobić lekcje.
- Tak. Ja też. To może o 14:00 przy murku?
- Jasne! To do zobaczenia! - Pomachałam mu i weszłam do swojego domu.
Usłyszałam przytłumione krzyki pochodzące z sypialni rodziców. Kłótnia. Jak zwykle.
Westchnęłam smutno.
Zdjęłam buty i plecak po czym poszłam do kuchni gdzie znalazłam babcię i dziadka.
-Witaj słoneczko ! Jak było w szkole ? - Spytała babcia mieszając coś w garnku.
- Dobrze. Co dzisiaj na obiad ?
- Zupka.
Spojrzałam na dziadka siedzącego przy stole i czytającego gazetę.
Uśmiechnęłam się delikatnie i podreptałam do niego. Wgramoliłam mu się na kolana i oglądałam gotującą babcię.
- Babciu?
- Tak?
- Co się znowu stało? - Spytałam cicho, słysząc nieustające krzyki rodziców.
Babcia przerwała gotowanie i wymieniła spojrzenie z dziadkiem.
- Nie mam pojęcia, kochanie. - Powiedziała uśmiechając się smutno.
*
Otworzyłam oczy spoglądając na lekko zaróżowione niebo.
Leżeliśmy tak z Harrym na trawie od dobrych dwóch godzin.
Dobrze było czasem poleżeć w ciszy.
Ciszy była o wiele lepsza niż ciągłe odgłosy kłótni rodziców.
Nagle nad nami przeleciały dwie jaskółki.
- Spójrz ! - Krzyknęłam szturchając Harry'ego i pokazując mu palcem ptaki.
- Kocham jaskółki. - Przyznałam.
Harry spojrzał na mnie dziwnie.
- Dlaczego? To tylko głupie ptaki. - zmarszczył nos.
- Nie prawda. Wiesz, że symbolizują miłość? Długotrwały i nierozłączny związek?
- Tak ?
- No. Dziadek mi kiedyś opowiadał. Mówił, że jego jaskółką jest babcia. - Zachichotałam.
Harry spojrzał na latające nad nami jaskółki myśląc nad czymś.
- Wiesz co, Roni? Pamiętasz tego pana, którego widzieliśmy wczoraj w sklepie? Ten, który miał ten duży tatuaż na nodze.
Zmarszczyłam czoło próbując przypomnieć sobie o kogo chodzi.
- Ach, tak ! Pamiętam. Co z nim?
- Też sobie zrobię kiedyś tatuaż, żeby przypominał mi, że ty jesteś moją jaskółką.
*
- Jak ?! Jak mogłeś mi to zrobić?! Oszukiwałeś mnie przez te wszystkie lata. Wynoś się!
- Co ?!
- Słyszałeś! Wynoś się stąd!
- Nie masz prawa wyrzucić mnie z domu!
- To nie jest już twój dom ! Wynoś sie do tej swojej dziwki !
Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami a potem przeraźliwy i pełen bólu krzyk mamy.
Po cichu wyszłam z pokoju i zobaczyłam skuloną pod drzwiami mamę.
Tak mocno płakała.
Tak mocno płakała.
- Mamo - Powiedziałam cicho.
Żadnej reakcji.
- Mamo... - Usiadłam obok niej. Nienawidziłam kiedy płakała - poradzimy sobie.
*
- Ja nie chce liczyć. - Powiedziała Victoria.*
- Ja też nie. - Krzyknął Matt.
- To może zrobimy wyliczankę? - zaproponował Harry.
Gdy wszyscy przytakneli, Victoria zaczęła wyliczać.
- Ene due like fake, korba borba esme smate, deus deus kosmotaeus i morele baks.
Gdy wszyscy przytakneli, Victoria zaczęła wyliczać.
- Ene due like fake, korba borba esme smate, deus deus kosmotaeus i morele baks.
- Suzanne . Ty liczysz.
- Okej. - Powiedziała Suzanne wstając.
Odwracając się do ściany, otrzepała swoje krótkie, zielone spodenki z piasku. Zamknęła oczy opierając czoło o zimną powierzchnię.
Również wstałam.
Odwracając się do ściany, otrzepała swoje krótkie, zielone spodenki z piasku. Zamknęła oczy opierając czoło o zimną powierzchnię.
Również wstałam.
- Raz...
- Chodźmy Roni! - Krzyknął Harry chwytając mnie za rękę.
Okrążyliśmy dom biegnąc w kierunku lasu. Wystraszyłam się bo mama nie pozwalała mi nigdy tam samej chodzić. Tak naprawdę nie byłam sama bo był ze mną Harry, ale przecież oboje byliśmy dziećmi.
- Harry ! Zgubimy się ! - Krzyknęłam gdy coraz bardziej zagłębialiśmy się w lesie.
- Zaufaj mi - powiedział nie puszczając mojej dłoni.
Ufam mu.
Ufam mu.
Po chwili dobiegliśmy do małego strumyczka.
Harry podszedł do pobliskiego drzewa i z jednej z gałęzi odplątał line.
Harry podszedł do pobliskiego drzewa i z jednej z gałęzi odplątał line.
Chwycił ją i już po chwili był po drugiej stronie rzeki.
Serce zabiło mi mocniej.
Serce zabiło mi mocniej.
- Teraz ty ! - Krzyknął rzucając mi line, którą niepewnie złapałam.
- Nie dam rady . Jestem za gruba i spadnę - Powiedziałam cicho zgodnie z prawdą.
- Nie mów głupstw. Złapię cię.
Ufam mu.
Ufam mu.
Chwyciłam linę, wstrzymałam oddech i mocno zamknęłam oczy. Podskoczyłam oplatając linę nogami i głośno pisnęłam kiedy czułam, że jestem w powietrzu.
- Puść się ! - Krzyknął Harry.
Wystraszona puściłam linę, sprawiając, że wylądowałam na czymś miękkim.
Wystraszona puściłam linę, sprawiając, że wylądowałam na czymś miękkim.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam go po de mną.
- Widzisz ? Nie było tak źle. - Uśmiechnął się
Po chwili wstaliśmy i poszliśmy dalej trzymając się za rękę.
Po jakiś dziesięciu minutach zobaczyłam stary opuszczony dom obrośnięty bluszczem. Dach był w niektórych miejscach podziurawiony , okna wybite .
Spojrzałam na Harry'ego ale on tylko posłał mi uspakajający uśmiech i pociągnął mnie w kierunku domu.
- Super. - Powiedział podekscytowany, gdy weszliśmy do środka.
Nie. Wcale nie było super. Wszędzie były pajęczyny i kurz. Było tu strasznie .
Nie. Wcale nie było super. Wszędzie były pajęczyny i kurz. Było tu strasznie .
- To będzie nasza miejscówka. - Powiedział odwracając się w moim kierunku. Jego oczy błyszczały jasną zielenią.
- Boje się. - Mruknęłam.
Spojrzał na mnie i znowu chwycił moja rękę.
- Nic ci ze mną nie grozi, Roni.
*
- Wiesz... Powinniśmy założyć hasło - Powiedział Harry gdy szliśmy w kierunku "naszej miejscówki".
Codziennie przynosiliśmy tam różne rzeczy jak na przykład stare koce, pudelka, poduszki, lampki, jedzenie, picie
itd.- Po co ? - Spytałam poprawiając plecak który mi spadał.
- No wiesz... Jak będziemy hasło to będziesz wiedziała, że to ja.
Zmarszczyłam nos zastanawiając się nad jego pomysłem.
- Przecież mogę zobaczyć czy to ty.
- No właśnie o to chodzi. Otworzysz drzwi i zaatakuje cię jakiś przestępca. A jak będzie hasło to będziesz pewna, że to ja. - Powiedział wyraźnie zadowolony ze swojego pomysłu.
Ma rację
- Okej. To jakie hasło?
- Może ... Harry predator ! - Krzyknął podekscytowany . Skrzywiłam się lekko
- Nie ...
Szliśmy dalej wymyślając różne hasła ale żadne się nam nie spodobało.
Gdy doszliśmy do naszej miejscówki usiedliśmy na jednej z poniszczonych kanap .
Wyciągnęłam z plecaka paczkę ciasteczek i butelkę soku. Jedliśmy popijając sokiem. Żadne z nas się nie odzywało. Harry wyglądał na zamyślonego.
- Hej , Ron ! Mam hasło !
- Jakie?-Kocham cie Harry. - Powiedział uśmiechając się tak mocno aż pokazały się jego dołeczki w policzkach.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- No co?
- Nic...
- Kochasz mnie, prawda ?
- No tak.- Szepnęłam rumieniąc się delikatnie.
- I zostaniesz kiedyś moja żoną ?
Chwile myślałam nad odpowiedzią. Małżeństwo mojej mamy było nieudane. Nie chciałam żeby to samo stało się ze mną i z Harrym.
- Wiesz... Ja cię kocham i chce się tobą opiekować. Mamy już własny dom . Jak będę duży, znajdę prace i obiecuję, że będę traktować cię dobrze. Tak chyba robi dobry mąż, prawda ? - Zająkał się a jego policzki zrobiły się czerwone.
- Tak, Harry. Zostanę twoja żoną. - powiedziałam przytulając
go mocno
__________________________
I jak wrażenia ?
Z niecierpliwością czekam na komentarze :)
Wiem, że na razie praktycznie nic się nie dzieje.
Ale obiecuję, że akcja się rozwinie :)
Tylko prooooooooszę o wasze opinie.
Wiem, że na razie praktycznie nic się nie dzieje.
Ale obiecuję, że akcja się rozwinie :)
Tylko prooooooooszę o wasze opinie.
Ojej! To jest takie urocze, że aż rozpływam się, dokładnie jak moje pianki w cappuccino ; >
OdpowiedzUsuńOstatnie słowa Harry'ego -----> jeeej, to było piękne *_*
Nie mogę doczekać nowego rozdziału! <3
P.S ile oni mają teraz lat?
P.S2 Radzę Ci zmienić w ustawienia wyrównanie do prawej str, gdyż to środkowe źle się czyta
xx
Dziękuję!
UsuńAktualnie Veronica ma 6 a Harry 8 lat.
Ummm.. Jakie słodkie........ :D
OdpowiedzUsuń